Po długim milczenu wracam znów do bogowania. Remont opanowany, kartony przeprowadzkowe rozpakiwane, więc wracam do tworzenia... :)
Sobota upłynęła pod znakiem róży i frezji.... białej frezji, której bałam sie strasznie. Noc przed robieniem bukietu miałam koszmary ze frezje mi sie łamią pod palcami, że pozostają puste , zielone grzebienie, że naruszone platki zmieniają kolor na brazowy, że butonierka włożona do lodówki watowieje od niskiej temperatury. Nic takiego sie nie zdarzylo. Wyszło.....
A jak wyszło ? A tak :)
Bukiet śubny, który czarował zapachem,
wpinka, mieniąca się kryształami
i cos dla Pana Młodego
Ogłaszam, że kocham frezje